środa, 7 stycznia 2015

Rozdział XXIV "Życie jest cholernie trudne"

- Cholera!
Usiadłem na podłodze i schowałem twarz w dłoniach. Tyle myśli, pytań i teorii na raz. Gdzie jest? Na pewno nie tu. Nie w Dortmundzie. Wyjechała. Jak dawno temu. Przejechałem palcem po liście. Nic. Tusz się nie rozcierał czyli zdążył już wyschnąć. Więc było to potwierdzeniem, że został napisany dawno. Jak dawno? Wczoraj w nocy, a właściwie jeszcze dziś w nocy rozmawiałem z nią. Jest po 13 więc. Napisała go ale po naszej rozmowie albo z rana. Wyjechała? Musiała coś zabrać. Rzuciłem się do jej garderoby. Nie była ogromna, ale zawsze część półek była pusta. Tym razem zostało tylko kilka ubrań. Rozrzucane wieszaki i nie po domykane szuflady świadczyły, że pakowała się w pośpiechu. Uderzyłem w ścianę pięścią. Wyszedłem na balkon i rozejrzałem się w około. Panował ład i porządek, a miasto tętniło życiem. Jakby nie zauważyło odejścia tej jednej małej osoby. Za to jakiej ważnej dla wszystkich, dla nas, dla mnie. Wiem! Czemu nie pomyślałem o tym od razu!? Wyjąłem telefon i zadzwoniłem do niej. Usłyszałem tylko, że taki numer nie istnieje. Więc mała pocięła kartę. Skoro tak się bawimy to proszę bardzo. Wybrałem numer na pamięć i już po trzech sygnałach usłyszałem głos w słuchawce.
- Halo?
- Jak najszybciej przyjedź do domu Leny
Rozłączyłem się, bo nie miałem najmniejszej ochoty tłumaczyć mu co się stało. Kilka minut później usłyszałem jak samochód parkuje przed domem więc wszedłem do sypialni i czekałem aż tu przyjdzie. Zjawił się chwilę później.
- Siema. Co się stało? - zapytał zdezorientowany
- To się stało - odparłem bez emocji podając mu list. Przeczytał go i opadł bezwiednie na łóżko. Spuścił głowę.
- Czemu ona to zrobiła? - zapytał będą na skraju płaczu
- Nie wiem stary. Ale coś mi tu nie pasuje.
- Do tego ten dziwny list.
- Przeczytaj go jeszcze raz. Może coś pominęliśmy - odparłem
- M. to mogę być albo ja albo ty.  Tylko ciekawe, który - kontynuował dalej - "Przypadek zrządził o naszym spotkaniu."
- Jak się poznaliście?
- Na stadionie. Nie pamiętasz? Kiedyś nawet posadziłeś ją na sztandze i nie chciałeś jej pomóc zejść. Więc musiałem ją zsadzić. A wy?
- Czytaj dalej - ponagliłem go
- "Ogólnie dobrze się poznaliśmy."
- To pasuje do nas obojgu
- "Mogłam zasmakować lepszego życia, ale to nie ja. Ówcześnie wydawało mi się, że jest dobrze." - Zasmakować lepszego życia? Co to w ogóle znaczy? - zapytał
- Nie mam pojęcia
-"Żałuję, że tak to się potoczyło, że dałam ci niepotrzebną nadzieję."?? - zakończył pytająco
Boże co ja najlepszego zrobiłem? Zapytałem się sam siebie w myślach. Przecież to przez mnie! To ja na początku jak ją poznałem. Próbowałem ją poderwać i pocałowałem ja! Przecież to przez mnie! Tylko dlaczego dopiero teraz? Nasza rozmowa. Musiałem ją jakoś urazić albo nie mogła już wytrzymać przy mnie.
Moritz spojrzał na mnie, ale nie doczekał się reakcji  i kontynuował.
- "Muszę przyznać, nie odnalazłam się w tym świecie. Istotnie różnimy się i mamy całkowicie odmienne poglądy."
- Chyba chodzi jej o priorytety. Może ona chciała się już ustatkować?
- Niee - od razu zaprzeczył Leitner - "Uległam zbyt szybko dobrym chwilom. Muszę teraz ponieść konsekwencje swoich czynów." Czyli, że byliśmy dla niej za dobrzy?
- Ech na to wygląda
- Następnym razem ja ją spotkam będę dla nie wredny i nigdzie jej nie zabiorę. Będę jej też kazał sprzątać moje mieszkanie. Nie dobra to ostatnie to ona zawsze robiła jak do mnie przyszła. Te kobiety ...
Wydałem z siebie gardłowy odgłos, który miał przypominać śmiech, ale totalnie mi to nie wyszło i zabrzmiało jakbym się dławił. Na szczęście szatyn nic nie zauważył.
- "Intuicja podpowiada mi, że teraz będzie tylko lepiej. Ewidentnie dla obojga z nas byłoby lepiej gdybyśmy się nie poznali." Taa ciekawe dla kogo - dodał cicho pod nosem - "Rozstanie te powinno nastąpić już dawno, musiałam tylko załatwić swoje sprawy."
- Wygląda na to, że Lena planowała to już dawno. Czyli zabawiła się naszym kosztem i wcale nie mówię tu o pieniądzach - odparłem
- Nie. To nie tak. Ona taka nie jest. Nie zrobiła by tego.
- To proszę, powiedz gdzie jest? - nastała cisza, a ja kontynuowałem dalej - Nie ma jej! Zostawiła nas!
- "Aczkolwiek teraz nic mnie już tu nie trzyma przed zaczęciem nowego lepszego życia. Musisz uszanować moją decyzję, dać mi spokój i ułożyć sobie życie bez mnie. L." - zakończył szeptem jakby czytał to już tylko dla siebie. Moritz wyjął telefon.
- Nie odbierze. Próbowałem. Odpowiedziano mi, że taki numer nie istnieje, więc Lena pocięła kartę tak byśmy jej nie namierzyli. Sprytne.
- Trener ... - Stuknął kilka razy w ekran telefonu i dał na głośno mówiący tak bym po chwili mógł usłyszeć sygnał oczekujący na odebranie połączenia
- Halo?
- Witam trenerze - przywitał się starając się zabrzmieć normalnie
- Cześć Moritz. W czym mogę pomóc?
- Chodzi o Lenę. Nie możemy nawiązać z nią kontaktu, a w domu jej nie ma - dodał
- Ach. Zadzwoniła do mnie z rana i powiedziała, że robi sobie wakacje. Przeprosiła, że się nie pożegnała ale potrzebowała odpoczynku - odpowiedział Jurgen
- Nie wiesz może trenerze gdzie jest? - zapytał Mo
- Niestety nic nie wspominała, a ja nie zdążyłem się zapytać bo się rozłączyła. Po za tym była zdenerwowana i słabo ja było słychać. Było ... głośno.
- Głośno? - zapytał Leitner
- Tak - odpowiedział mu Klopp.
Sala odlotów. Samoloty. Przełknąłem ślinę i zadałem jedne pytanie jakie nasunęło mi się na myśl.
- Poleciała do Madrytu?
- Marco?
- Tak. To jak z tym Madrytem?
- Jeśli już to Barcelona. Kibicuje drużynie z Katalonii - na mojej twarzy pojawił się cień uśmiechu, a po chwili zastąpiła go złość.
- Ulubione kwiaty? - dodałem
- Marco .... - zaczął trener
- Później wyjaśnię trenerze
-Hmm róże, lawenda, lilie lub konwalie -zastanawiał się na głos
- Może żółte tulipany? - zaproponowałem
- Nie. Zresztą pomyśl, to kwiaty raczej dla starszych kobiet. Ona w takich nie gustuje - poczerwieniałem ze złości
- Lubi orzechy?
- Skąd przyszło ci takie pytanie? Przecież jest na nie uczulona! - odparł trener
- Kurwa! - wykrzyczałem na całe gardło
Więcej nic nie usłyszałem bo zbiegłem po schodach i wsiadłem do samochodu. Jechałem prawie łamiąc przepisy ruchu drogowego. Dało to swoje skutki, bo już po niecałych 30 minutach byłem na miejscu. Polanie otoczonej lasem i  tylko z jednej strony stykającej się z jeziorem. Wysiadłem z samochodu trzaskając drzwiami. Słońce jeszcze mocno grzało jak na godzinę 15. Dlaczego właśnie te miejsce? Nie wiem. Wybrałem je instynktownie. Jechałem prosto przed siebie aż dotarłem tutaj. Ostatnio nie miałem czasu tu zaglądać. Gdy byłem tu ostatnio towarzyszyła mi Lena. Zrozumiałem, że to miłe uczucie. Skarciłem się w myślach bo takie nie powinno być. Powiedziała, że chciałaby zamieszkać w Madrycie, że lubi orzechy, że lubi żółte tulipany. Pewnie reszta rzeczy, które powiedziała mi na swój temat to też kłamstwa. Nie na widzę jej - to ostatnia myśl jaka mi przyszła do głowy zanim skoczyłem do wody. W pełni poddałem się czarnej dziurze, która pochłaniała mnie na dno. Co raz niżej i niżej. Reszta to ciemność. Życie jest cholernie trudne.

_________________________________________________________________________
Wracam do świata żywych! Po "małych wakacjach" nabrałam innego podejścia i dużo, dużo weny.
Liczę na chociaż najmniejszy komentarz. Każdy motywuje. Ten rozdział pewnie nie pojawiłby się, żeby nie komentarze - Weroniki Muller i Słodkiej Truskawki. Dzięki kochane za motywację :)
Lena Borusse

                                                Marco na prezentacji swoich butów :)

         Nasz Reus nie ma prawa jazdy. Niegrzeczny. Na szczęście ja lubię niegrzecznych chłopców XD

3 komentarze:

  1. Lenaaa, wracaj! JEŻELI TO CZYTASZ TO WRÓC! XDDD
    Szkoda mi chłopaków. :c Szczerze, to nie mam wątpliwości, że z "M" chodziło o Marco, to raczej wydaje mi się pewne. Niewyjkaśniowe wciąż pozostaje pytanie, gdzie mogła pojechać. Wiem, że to twoja słodka tajemnica, ale nie mam zielonego pojęcia, w zasadzie to może być wszędzie.
    Genialnie napisany rozdział, bardzo mi się podoba. :) Przepraszam, że ostatnio nie komentowałam, ale miałam zepsuty internet.
    Zapraszam na nowego bloga: http://our-wildest-moments.blogspot.com/
    I nowy rozdział: http://bvb-love.blogspot.com/
    Życzę mnóstwo weny, słońce. :)
    Buziaczki,
    xxx

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie ma za co ;) Wiem jak to czasami brakuje motywacji i takie komentarze bardzo pomagają :)))
    Co do rozdziału to wyszedł Ci świetnie. Tak tajemniczo.
    Lena zniknęła, nie wiadomo dokładnie do kogo napisała ten list i nie wiadomo gdzie jest :(
    Ciekawi mnie tez dlaczego postanowiła okłamać Reusa. Czyżby właśnie by jej nie szukał czy coś jeszcze?
    Jeszcze ta końcówka ... :O Przyprawiła mnie o dreszcze.
    Życzę dużo, dużo weny i zapraszam do mnie ;)
    Pozdrawiam i do następnego! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo fajny rozdział ;) Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału hehe :*
    Zapraszam do mnie:
    droga-do-milowci.blogspot.com
    Dopiero zaczynam. ;)

    OdpowiedzUsuń