wtorek, 21 października 2014

Rozdział XXI "Popatrzyć się jak oddycha ..."

Zasnęłam w ubraniach na sofie w moim pokoju. Bolały mnie wszystkie kości bo przyjęłam nie wygodną pozę. Wstałam i rozciągnęłam się. Za oknem słońce leniwie wisiało nad horyzontem. To by się zgadzało bo była godzina 17:45. Zeszłam na dół. W salonie panował ład i porządek. Kanapa była pusta, a koc złożony w kostkę leżał na oparciu. Przeszłam się jeszcze po domu ale nikogo nie było. Żałośnie liczyłam, że schował się w jakimś zakamarku, miał zaraz wyskoczyć i mnie przestraszyć, robiąc mi na złość.Niestety nic takiego się nie stał. Może to i dobrze. W końcu miałam go unikać. Dopiero teraz zauważyłam, że zaczęłam nerwowo chodzić w tą i z powrotem.
Czułam się jak na diecie. Chciałam sięgnąć po słodkości, ale wiedziałam, że będę przez nie musiała wznowić jeszcze więcej ćwiczeń. Miałam tak samo. Chciałam iść do Marco. Porozmawiać z nim. Popatrzyć się na niego, jak gra, jak się śmieje, jak oddycha ... Wiedziałam też, że przez tą wizytę będę cierpieć i będę musiała później ograniczyć jakikolwiek nasz kontakt do poziomu 0.
To zabawne bo niedawno to ja uciekłam od niego bez słowa, a dziś on zrobił tak samo. "Przestań o nim myśleć !" - skarciłam się w myślach.
Poszłam do garderoby i przebrałam się. Telefon włożyłam do kieszeni spodni i wyszłam z domu. Dokąd szłam ? Chyba tam gdzie mnie nogi poniosą. Szłam ulicami Dortmundu. Bezczynnie kopiąc przed sobą mały kamyk. Nagle usłyszałam odgłos rozczarowania i słowa :
- Ojej - przed mną stała starsza pani lekko po sześćdziesiątce. Siwe włosy upięte z tyłu głowy okalały zmarszczoną, spokojną twarz kobiety. Ubrana w sukienkę odpowiadające do jej wieku. W rękach miała torby po za kupach. Jednej z nich pękło dno i zawartość rozsypała się po chodniku.
Bez zastanowienia ruszyłam do pomocy. Zebrałam to w momencie. Były to raptem kilka warzyw i dwa lekkie opakowania. Podałam je kobiecie.
- Proszę
- Dziękuje kochana - włożyła to do drugiej siatki i spojrzała na mnie czule - Coś się stało ?
- Nie, to nic takiego - odparłam
- Masz jakieś plany na wieczór ? - zapytała przechylając lekko głowę w bok
- Nie
- To zapraszam do mnie na herbatę - odparła
- Nie, dziękuję za zaproszenie
- Och chodź już i nie marudź - dodała
- To ja poniosę pani zakupy. Proszę nie protestować - odparłam. Na co kobieta posłała mi uśmiech i wręczyła torbę. Właściwie to nie wiem dlaczego skorzystałam z zaproszenia obcej kobiety ale wtedy nie myślałam racjonalnie.
- Powiesz jak się nazywasz ? - zapytała
- Nazywam się Lena Hoel i mam 23 lata
- Jestem Liliana Brommer i mam 68 lat - powiedziała a ja uśmiechnęłam się bo jest pierwszą osobą w takim wieku i do tego kobietą, która powiedziała ile ma lat. Większość się z tym kryje i boi się zdradzić te cyfry. Jakby była to wielka tajemnica.
Staruszka mieszkała w średniej wielkości uroczym białym domu. Piękny, zadbany ogródek. Miejsce zamieszkania wyglądało jak z bajki. Zarówno z  zewnątrz jak i wewnątrz. Pasowało idealnie do jej wyglądu i wieku oraz zachowania. Usiadłyśmy na białej kanapie z kubkami gorącej herbaty.
- No więc kochana co cię tak martwi ? - zaczęła posyłając mi serdeczny uśmiech
Opowiedziałam jej jak przyjechałam do Dortmundu. Jak ciężko było mi się odnaleźć tutaj chociaż to bardzo cudowne i w pewien sposób magiczne miasto. Opowiedziałam jej o Marco i Moritzie.Powiedziałam jej też o moim wujku Jurgenie i ciociu Ull. Byłam pewna, że nie uwierzy a może nie będzie wiedzieć o kogo chodzi bo w końcu to starsza kobieta. Wytłumaczyłam jej co przeżyłam z każdym z nich z osobna i jakie mamy relacje. Gdy wypowiedziałam wszystko wypuściłam z siebie powietrze i zamknęłam oczy. To dziwne ale poczułam się lżej gdy wyżaliłam się obcej osobie.
- Wiele cię spotkało - skomentowała
- Tak - odparłam i przypomniała mi się informacja o chorobie, którą zataiłam przed kobietą
- Czyli obaj z tych młodzieńców to twoi koledzy - zapytała. Otworzyłam oczy  spojrzałam na nią. Wydawało mi się, że zadała pytanie, które dręczyło mnie dość długo.
- Nie wiem - wzruszyłam ramionami - Moritz to świetny chłopak tak sam jak Marco ale ... - zawisłam - Ale z Marco to w ogóle inna historia.
- Czemu ?
- Znała pani to uczucie kiedy czuła się pani bezpiecznie w towarzystwie tej osoby. Mogłaby pani z nią rozmawiać na każdy temat. Poradzić się jej o wszystko. Stała się pani powiernikiem i świetnie by pani z nią było. Moglibyście po prostu siedzieć i cisza wcale by was nie krępowała. Miała tak pani ?
- Owszem - odparła z uśmiechem i zamyślonymi oczami jakby wspominała jakieś wydarzenia sprzed lat.
- Na prawdę ? - zapytałam ciekawa
- O tak - zaśmiała się - To było kilkadziesiąt lat temu. Byłam około twojego wieku. On był przeciętnym chłopcem z mojej ulicy. Wiele czasu spędzaliśmy ze sobą. Przyjaźniliśmy się i tyle. Jednak kiedyś okulary przestały być mu potrzebne, trochę poćwiczył i obciął włosy. No cóż okazało się, że pod tymi okularami, włosami i za dużymi ubraniami krył się na prawdę przystojny chłopak, ba ! Wręcz wszystkie dziewczyny w szkole za nim szalały, a ja dalej zostałam jego przyjaciółką. Jednak pewnego dnia oświadczył mi, że jest we mnie zakochany i nie może tego dłużej kryć. To zabawne bo ja również go kochałam i nie tylko jako przyjaciela. Jeszcze przed przemianą.
- I co dalej ? - podniosłam się na kanapie i pusty kubek odstawiłam na stolik obok.
- Wspomniałam, że okazało się, że był świetnym piłkarzem ? Gdy nie spędzaliśmy czasu razem kopał piłkę i tak po metamorfozie zyskał odwagę i zapisał się do klubu. Został od razu przyjęty i stał się gwiazdą. Dla innych. Sam zawsze pozostał taki jak był dawniej. Później dostał ofertę od klubu za granicą i wyjechał.
- Jak to wyjechał ? A wasza miłość ? Wasz związek ? - wyrzucałam z siebie pytania
- Ha ha ha - zaśmiała się cicho kobieta - Skarbie, szczęśliwe zakończenia istnieją tylko w bajkach. Ale skoro tak bardzo chcesz wiedzieć to proszę. Na początku pisaliśmy do siebie prawie codziennie. Z czasem coraz mniej aż w końcu po prawie roku po prostu zerwałam z nim bo nie mieliśmy o czym pisać. On robił swoją karierę a ja nie mogłam mu wiecznie pisać jak umieram z tęsknoty do niego. Nalegał byśmy próbowali dalej, ale ja nie widziałam sensu. Wolałam, żeby znalazł sobie jakąś dziewczynę i mógł z nią spędzić resztę życia w szczęściu.
- A nie pomyślała pani, że z panią mógłby być szczęśliwy ? - zapytałam
- Nie mogliśmy całe życie pisać listów. A wracając do tego Marco to powinnaś powiedzieć mu to co mnie
- Ale co ? -zapytałam zdezorientowana
- To co czujesz kiedy jest obok ciebie ...

[Znała pani to uczucie kiedy czuła się pani bezpiecznie w towarzystwie tej osoby. Mogłaby pani z nią rozmawiać na każdy temat. Poradzić się jej o wszystko. Stałaby się pani powiernikiem i świetnie by pani z nią po prostu było. Moglibyście po prostu siedzieć i cisza wcale by was nie krępowała.
Chciałam iść do Marco. Porozmawiać z nim. Popatrzyć się na niego, jak gra, jak się śmieje, jak oddycha ...]

_____________________________________________________________________
Hej kochani ;*
Rozdział zgodnie z waszym życzeniem dłuższy. Musze na poniedziałek nauczyć się 133 stron na Wordzie czcionką 12 o kulturze itp. Wielkiej Brytanii. Dlatego rozdział może się pojawić we wtorek. Nic nie jest pewne.
Pozdrawiam Lena Borusse
              Każdy komentarz to dla mnie ogromna motywacja !


Marco ma świetna bluzę *.*

poniedziałek, 13 października 2014

Rozdział XX "Stan śmierci"

Tęsknie ...
Cholernie tęsknie. Tęsknota zabiera mnie powoli do swojego świata. Z dnia na dzień. Z godziny na godzinę. Z minuty na minutę. Z sekundy na sekundę. Przywłaszcza sobie każdy skrawek mojego ciała i panuje nad nim. Nie pozwala mi normalnie funkcjonować. Sprawia, że zaczynam dziczeć. Izoluję się od ludzi i przebywam sama z moimi myślami. Czasem wędrują gdzieś daleko aż pod samą granicę życia i każą mi zrobić krok w stronę nieodwracalnego stanu. Stanu śmierci.


                                                                     ***

Odniosłam papiery do rzecznika. Tak przy okazji to bardzo fajny gość. Choć na chwilę zajął moje myśli i sprawił, że na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Co prawda wymuszony ale zawsze to uśmiech. W prawdzie z niechęcią wróciłam na boisko ale usadowiłam się na siedzeniach ławki rezerwowej. Wszyscy wykonywali ćwiczenia w parach pilnowali ich trenerzy i fizjoterapeuci. Spojrzałam na Moritza. Wesoły wykonywał  ćwiczenia w parze z Erkiem. Przypomniały mi się wszystkie chwile z nim spędzone. Jak bawiliśmy się w parku i chowaliśmy się. Udawaliśmy pijanych. Wrzucaliśmy się do basenu. Dokuczaliśmy innym ... razem.
No i Marco. Z nim jest całkowicie inna historia. Czuły, wrażliwy, opiekuńczy, empatyczny i przystojny. Przecież kochał się w nim każda dziewczyna, która spotkała go na swojej drodze. Nie mogłam dalej na nich patrzeć. Wyszłam ze stadionu będąc pewna jednej rzeczy. Muszę zrobić wszystko aby tych dwóch mnie znienawidziło.

                                                                       ***

Po skończonym treningu podbiegłem do Leitnera.
- Widziałeś gdzieś Lenę ? - zapytałem
- Widziałem ją na początku treningu ale potem gdzieś zniknęła. Może już poszła - odparł
- Pewnie masz rację - dodałem
W szatni umyłem się i przebrałem w swoje ubrania po czym pożegnałem się z chłopkami i udałem się do swojego samochodu.  Po kilku minutach jazdy byłem pod domem brunetki. Wysiadłem i zapukałem do drzwi. Otworzyłam mi drzwi po czym poznała mnie i chciała je zamknąć ale przytrzymałem je ręką.
- Mi również miło cię widzieć - przywitałem się
- Przepraszam ale nie mam czasu. Właśnie wychodzę - odparła
- Taa w pogniecionych dresach i za dużym podkoszulku. Na dodatek na bosaka - zapytałem z cwanym uśmieszkiem na twarzy.
- Spadaj - odparła i odeszła do salonu zostawiając otwarte drzwi. Potraktowałem to jako zaproszenie i wszedłem do środka.
Usiadła na kanapie i ja również. Wpatrywała się bezczynnie w telewizor. Postanowiłem przerwać tą ciszę.
- Jak to jest, że zawsze chodzisz w koszulkach Moritza ? - zapytałem szczerze ciekawy
- Bo mi je daje. Bo są wygodne. Bo ładnie pachną. Bo lubię - odparła nie przestając patrzeć się w ekran.
- Ej bo zacznę być zazdrosny - rzuciłem ze śmiechem
- Jak chcesz - odparła
Nie pasowała mi jej obojętność. To nie był do niej podobne. Mogłaby być wredna ale nie niezainteresowana. A może to ja przyzwyczaiłem się, że zawsze jestem w centrum uwagi ?
- Może zrobimy coś razem ? - zaproponowałem
Cisza.
- Już wiem ! Upieczmy babeczki. Poszukamy jakiegoś przepisu w internecie. Co ty na to ?
- Nie
- Okej. To może pójdziemy gdzieś. Na przykład do kręgielni ?
- Nie
- Właściwie to możemy tak posiedzieć. Jest nawet fajnie - odparłem.
Spojrzałem na nią ukradkiem. Rękę zacisnęła w pięść tak mocno, że cała jej nadludzko zbielała i widać było każdą kość i żyłę.
- Gniewasz się na mnie ?
- Nie - rzuciła
- Wiem, że moja reakcja na twoją ... wypowiedź była jednoznaczna ale ja po prostu wczułem się w twoją sytuację. Zrozumiałem, że na twoim miejscu również nie chciałbym od nikogo litości dlatego postanowiłem dalej zachowywać się tak jak wcześniej. 
Uścisk jej dłoni się trochę poluźnił ale się nie poruszyła.
Oboje patrzyliśmy w jakiś program, który był wprawdzie beznadziejny ale żadnemu z nas to nie przeszkadzało bo oboje myślami byliśmy gdzie indziej.


                                                           ***


Przysnąłem ale poczułem jak Lena okrywa mnie kocem. Przysiada się na skrawek kanapy, muska swoją chłodną dłonią mój lewy policzek. Patrzy na mnie jeszcze kilka sekund, szybko wstaje i wchodzi po schodach na piętro.

______________________________________________________________
Do czego nawiązuje pierwszy akapit tego rozdziału ? Dlaczego Lena chce aby dwie ważne dla niej osoby ją znienawidziły ? Co sądzicie na temat nałogowego chodzenia Hoel w koszulkach Mo ? Co miała na celu po przez swoje zachowanie ? Co oznaczał jej gest ? Czy był spontaniczny czy chciała po przez niego coś wyrazić ?

Chętnie poczytam wasze odpowiedzi na te pytania i opinie co do rozdziału.:)
Nie było sensu dodawać beznadziei dlatego jest dopiero dziś.
Pozdrawiam Lena Borusse
Mój ask.


                                        Polska wygrała z Niemcami 2:0 ♥
                                        51' - Milik 88' - Mila !


Marco Reus, IIkay Gundogan i Henrich Michitarjan wracają do gry ! *.*

środa, 1 października 2014

Rozdział XIX "Rzozdwojenie jaźni"

- Więc tak ... w szpitalu bywam często bo wszelakie choroby bardzo mnie lubią i się do mnie przyczepiają - odparłam
- Dobra, dobra taki kit to wciskaj innym, a nie nam - odparł Leitner
- To co mam wam powiedzieć ?! - wypowiedziałam prawie krzykiem
- Prawdę - spokojnie powiedział blondyn. Wstałam i podeszłam do otworzonych drzwi balkonowych. Stając do moich gości tyłem. Na dworze panowała już ciemność. Nie ma co się dziwić bo zegar na półce wskazywał już 20:44. Czułam na sobie ich wyczekujące odpowiedzi spojrzenia. Nie zostawiając ich dalej w nie pewności zaczęłam mówić.
- Rok temu wykryto u mnie objawy białaczki ...- zawisłam
Mimo, że panowała cisza wydawało się, że po tej wypowiedzi zrobiło się jeszcze ciszej. Żadnych odgłosów jakby dom był pusty. Choć przebywało w nim troje ludzi.
- Na razie mój stan nie jest aż tak zaawansowany ale potrzebuję dawcy.
Poczułam ciepłą dłoń na sowim ramieniu. Zrobiłam krok do przodu tym samym z trącając tą rękę.
- Nie chcę żadnej litości ani forów - wypowiedziałam oschle
- Nie zgadzam się ! - krzyknął Mo
- Obiecaliście - odwróciłam się do nich i przypomniałam im
-  Umowa przerwana - odparł Leitner, który stał obok mnie.
- Zgoda - odparł Reus wstając z kanapy
- Z czym się zgadzasz zapytał chłopak obok mnie
- Nie będę dawał ci żadnych taryf ulgowych - wypowiedział bez emocji patrząc w bok
- Marco, co ty ? Jak ? - zapytał Moritz
- Skoro tego chce to, to właśnie dostanie po czym wyszedł z domu.
- Nie przejmuj się nim.
- Mo ... my chyba też ... no wiesz ... powinniśmy się ... wiesz no ... przestać kolegować - wypowiedziałam z bólem
- Jeśli to jest żart, to nie jest śmieszny  - powiedział
- To nie jest żaden żart - odparłam. w jego oczach widać było złość i rozbawienie. Zdziwiła mnie ta dziwna mieszanka uczuć. Nie potrafiłam patrzyć się mu w twarz dlatego spuściłam wzrok. Już po chwili dobiegł mnie szept :
- Dla mnie możesz być gruba, ruda, brzydka, blondynką i kim jeszcze chcesz, a wiesz dlaczego ? - zapytał na co ja przecząco pokręciłam głową.
- Bo lubię cię za to co masz tutaj - wskazał na moją głowę - I tutaj - tym razem położył rękę tam gdzie znajduje się moje serce. Nie wytrzymałam i przytuliłam się do niego. Czułam jego oddech na swojej szyi i regularny rytm serca. Objął mnie rękoma i staliśmy tak kilka minut a może dłużej ? No cóż, szczęśliwi ludzie czasu nie liczą.
Co wydarzyło się później ? Nie jestem pewna ale mam przebłyski. pamiętam , że znalazłam się w łóżku  ale nie czułam, żebym szła. więc pewnie Mo mnie zaniósł. Pamiętam też ciepły dreszcz, który przebiegł po moim całym ciele. Wydaje mi się, że spowodowany był tym, że najpierw przykrył mnie kołdrą a później złożył czuły pocałunek na moim czole. Tylko jest jeden problem. Nie wiem czy to sen czy rzeczywistość.

                                                                           ***
Po przebudzeniu się wykonałam poranną toaletę podczas, której zastanawiałam się co dziś mam w planach. Nagle mnie olśniło - trening. To dziś obiecałam Jurgenowi wpaść na stadion. Nie miałam najmniejszej ochoty ani chęci ale tak rzadko ich odwiedzałam, że aż głupio by mi było odwołać spotkanie. Wyszłam z łazienki i z pretensjami do całego świata powlokłam się do garderoby. Wyjęłam , w które się ubrałam. Następnie przygotowałam sobie kanapki, które zjadłam w ślimaczym tempie i powoli udałam się do wcześniej wspomnianego miejsca. Liczyłam na to, że uda mi się spotkać chłopców. Weszłam do środka i od razu zostałam przepuszczona przez ochroniarza, który już mnie znał. Wokoło mnie było kilkoro osób ale żadna z nich nie była tymi przed, którymi się ukrywałam. Przeszłam przez kilka pomieszczeń i korytarzy aż znalazłam się przy wejściu na murawę. Po boisku biegała już drużyna. Czyli udało mi się osiągnąć cel. Od rana starałam się przedłużyć moje poranne czynności by nie spotkać się z nimi przed stadionem. Na środku były rozstawione pachołki i inne sprzęty do ćwiczeń. Wyszłam z cienia i podeszłam do trenera.
- Cześć wujku  - powiedziałam
- Cześć kochana ! - odparł mi po czym uściskał mnie
- Jak tam trening ? - zapytałam
- Staram się wymęczyć chłopców - rzekł na co oboje wybuchliśmy śmiechem
- Pomóc w czymś ?
- Nie będę cię przecież wykorzystywać ! - zaprotestował
- Ależ to czysta przyjemność ci pomóc 
- W takim razie jeśli mogłabyś posegregować te papiery a później zanieść je do rzecznika
- Pewnie. Już się zabieram do pracy - jeśli można tak nazwać tą czynność dodałam w myślach
Wzięłam papiery i usiadłam na boisku po za linią boczną po czym rozłożyłam wszystkie papiery i zaczęłam układać je alfabetycznie. Włożyłam słuchawki do uszu, które podłączyłam do telefonu leżącego obok mnie. Po niecałych 15 minutach skończyłam swoje zadanie. Wstałam z arkuszem papierów. Jednak zapomniałam o telefonie i za nim się obejrzałam leżał na trawie a słuchawki dalej wisiały mi w uszach. Na szczęście piosenka się zatrzymała się. Kiedy schyliłam się po niego, telefonu już nie było. Wyprostowałam się i zobaczyłam przed sobą Reus'a.
- Cześć - przywitał się - To chyba twoje - odparł po czym wręczył mi telefon
- Cześć - odburknęłam
- Jak się masz  ?
- Zajebiście - mruknęłam pod nosem
- Słucham ? - zapytał bo nie usłyszał mojej odpowiedzi
- Masz jakieś rozdwojenie jaźni ? - zapytałam się po czym zaczęłam się w niego wnikliwie patrzyć i rozważać inne opcje
- Słucham ? - zapytał rozbawiony
- Pytam czy masz jakiś rozdwojenie jaźni ? - ponownie zapytałam
- Słyszałem, po prostu nie wiem o co ci chodzi
- Wczoraj byłeś w stosunku do mnie obojętny miałeś wyjebane na to co ze mną jest a dziś jest opiekuńczy i miły. Więc pytam się do cholery czy masz jakieś rozdwojenie jaźni ?!
- Pozwól, że ci wytłumaczę
- Nie. Nie pozwalam. Nie mam czasu. Rób co chcesz jesteś przecież wolny i zobowiązany wobec nikogo. NIKOGO ! Nawet swoich przyjaciół - odparłam i powędrowałam do rzecznika oddać mu te papiery. Nie usłyszałam za sobą kroków. Wiec pewnie trener kazał mu wrócić na trening, bo podczas ostatnich wymian zdać bacznie się nam przyglądał.
___________________________________________________________________________
Hej !
Zawiedzeni ? Nie zdziwię się jeśli tak. Nie mam kompletnie czasu i rozdział skrobię po kilka zdań dziennie.
Mam pomysł w głowie, ale gdy przychodzi go przelać tutaj jest o wiele gorzej. Trzymajcie kciuki żeby wena wróciła :) Komentarze bardzo pomagają mi w pisaniu - to moja motywacja.
Pozdrawiam was moi kochani;*
Lena Borusse

                                                   Zakochałam się w tym zdjęciu ♥