środa, 1 października 2014

Rozdział XIX "Rzozdwojenie jaźni"

- Więc tak ... w szpitalu bywam często bo wszelakie choroby bardzo mnie lubią i się do mnie przyczepiają - odparłam
- Dobra, dobra taki kit to wciskaj innym, a nie nam - odparł Leitner
- To co mam wam powiedzieć ?! - wypowiedziałam prawie krzykiem
- Prawdę - spokojnie powiedział blondyn. Wstałam i podeszłam do otworzonych drzwi balkonowych. Stając do moich gości tyłem. Na dworze panowała już ciemność. Nie ma co się dziwić bo zegar na półce wskazywał już 20:44. Czułam na sobie ich wyczekujące odpowiedzi spojrzenia. Nie zostawiając ich dalej w nie pewności zaczęłam mówić.
- Rok temu wykryto u mnie objawy białaczki ...- zawisłam
Mimo, że panowała cisza wydawało się, że po tej wypowiedzi zrobiło się jeszcze ciszej. Żadnych odgłosów jakby dom był pusty. Choć przebywało w nim troje ludzi.
- Na razie mój stan nie jest aż tak zaawansowany ale potrzebuję dawcy.
Poczułam ciepłą dłoń na sowim ramieniu. Zrobiłam krok do przodu tym samym z trącając tą rękę.
- Nie chcę żadnej litości ani forów - wypowiedziałam oschle
- Nie zgadzam się ! - krzyknął Mo
- Obiecaliście - odwróciłam się do nich i przypomniałam im
-  Umowa przerwana - odparł Leitner, który stał obok mnie.
- Zgoda - odparł Reus wstając z kanapy
- Z czym się zgadzasz zapytał chłopak obok mnie
- Nie będę dawał ci żadnych taryf ulgowych - wypowiedział bez emocji patrząc w bok
- Marco, co ty ? Jak ? - zapytał Moritz
- Skoro tego chce to, to właśnie dostanie po czym wyszedł z domu.
- Nie przejmuj się nim.
- Mo ... my chyba też ... no wiesz ... powinniśmy się ... wiesz no ... przestać kolegować - wypowiedziałam z bólem
- Jeśli to jest żart, to nie jest śmieszny  - powiedział
- To nie jest żaden żart - odparłam. w jego oczach widać było złość i rozbawienie. Zdziwiła mnie ta dziwna mieszanka uczuć. Nie potrafiłam patrzyć się mu w twarz dlatego spuściłam wzrok. Już po chwili dobiegł mnie szept :
- Dla mnie możesz być gruba, ruda, brzydka, blondynką i kim jeszcze chcesz, a wiesz dlaczego ? - zapytał na co ja przecząco pokręciłam głową.
- Bo lubię cię za to co masz tutaj - wskazał na moją głowę - I tutaj - tym razem położył rękę tam gdzie znajduje się moje serce. Nie wytrzymałam i przytuliłam się do niego. Czułam jego oddech na swojej szyi i regularny rytm serca. Objął mnie rękoma i staliśmy tak kilka minut a może dłużej ? No cóż, szczęśliwi ludzie czasu nie liczą.
Co wydarzyło się później ? Nie jestem pewna ale mam przebłyski. pamiętam , że znalazłam się w łóżku  ale nie czułam, żebym szła. więc pewnie Mo mnie zaniósł. Pamiętam też ciepły dreszcz, który przebiegł po moim całym ciele. Wydaje mi się, że spowodowany był tym, że najpierw przykrył mnie kołdrą a później złożył czuły pocałunek na moim czole. Tylko jest jeden problem. Nie wiem czy to sen czy rzeczywistość.

                                                                           ***
Po przebudzeniu się wykonałam poranną toaletę podczas, której zastanawiałam się co dziś mam w planach. Nagle mnie olśniło - trening. To dziś obiecałam Jurgenowi wpaść na stadion. Nie miałam najmniejszej ochoty ani chęci ale tak rzadko ich odwiedzałam, że aż głupio by mi było odwołać spotkanie. Wyszłam z łazienki i z pretensjami do całego świata powlokłam się do garderoby. Wyjęłam , w które się ubrałam. Następnie przygotowałam sobie kanapki, które zjadłam w ślimaczym tempie i powoli udałam się do wcześniej wspomnianego miejsca. Liczyłam na to, że uda mi się spotkać chłopców. Weszłam do środka i od razu zostałam przepuszczona przez ochroniarza, który już mnie znał. Wokoło mnie było kilkoro osób ale żadna z nich nie była tymi przed, którymi się ukrywałam. Przeszłam przez kilka pomieszczeń i korytarzy aż znalazłam się przy wejściu na murawę. Po boisku biegała już drużyna. Czyli udało mi się osiągnąć cel. Od rana starałam się przedłużyć moje poranne czynności by nie spotkać się z nimi przed stadionem. Na środku były rozstawione pachołki i inne sprzęty do ćwiczeń. Wyszłam z cienia i podeszłam do trenera.
- Cześć wujku  - powiedziałam
- Cześć kochana ! - odparł mi po czym uściskał mnie
- Jak tam trening ? - zapytałam
- Staram się wymęczyć chłopców - rzekł na co oboje wybuchliśmy śmiechem
- Pomóc w czymś ?
- Nie będę cię przecież wykorzystywać ! - zaprotestował
- Ależ to czysta przyjemność ci pomóc 
- W takim razie jeśli mogłabyś posegregować te papiery a później zanieść je do rzecznika
- Pewnie. Już się zabieram do pracy - jeśli można tak nazwać tą czynność dodałam w myślach
Wzięłam papiery i usiadłam na boisku po za linią boczną po czym rozłożyłam wszystkie papiery i zaczęłam układać je alfabetycznie. Włożyłam słuchawki do uszu, które podłączyłam do telefonu leżącego obok mnie. Po niecałych 15 minutach skończyłam swoje zadanie. Wstałam z arkuszem papierów. Jednak zapomniałam o telefonie i za nim się obejrzałam leżał na trawie a słuchawki dalej wisiały mi w uszach. Na szczęście piosenka się zatrzymała się. Kiedy schyliłam się po niego, telefonu już nie było. Wyprostowałam się i zobaczyłam przed sobą Reus'a.
- Cześć - przywitał się - To chyba twoje - odparł po czym wręczył mi telefon
- Cześć - odburknęłam
- Jak się masz  ?
- Zajebiście - mruknęłam pod nosem
- Słucham ? - zapytał bo nie usłyszał mojej odpowiedzi
- Masz jakieś rozdwojenie jaźni ? - zapytałam się po czym zaczęłam się w niego wnikliwie patrzyć i rozważać inne opcje
- Słucham ? - zapytał rozbawiony
- Pytam czy masz jakiś rozdwojenie jaźni ? - ponownie zapytałam
- Słyszałem, po prostu nie wiem o co ci chodzi
- Wczoraj byłeś w stosunku do mnie obojętny miałeś wyjebane na to co ze mną jest a dziś jest opiekuńczy i miły. Więc pytam się do cholery czy masz jakieś rozdwojenie jaźni ?!
- Pozwól, że ci wytłumaczę
- Nie. Nie pozwalam. Nie mam czasu. Rób co chcesz jesteś przecież wolny i zobowiązany wobec nikogo. NIKOGO ! Nawet swoich przyjaciół - odparłam i powędrowałam do rzecznika oddać mu te papiery. Nie usłyszałam za sobą kroków. Wiec pewnie trener kazał mu wrócić na trening, bo podczas ostatnich wymian zdać bacznie się nam przyglądał.
___________________________________________________________________________
Hej !
Zawiedzeni ? Nie zdziwię się jeśli tak. Nie mam kompletnie czasu i rozdział skrobię po kilka zdań dziennie.
Mam pomysł w głowie, ale gdy przychodzi go przelać tutaj jest o wiele gorzej. Trzymajcie kciuki żeby wena wróciła :) Komentarze bardzo pomagają mi w pisaniu - to moja motywacja.
Pozdrawiam was moi kochani;*
Lena Borusse

                                                   Zakochałam się w tym zdjęciu ♥


1 komentarz:

  1. W żadnym wypadku nie czuję się zawiedziona :))
    Genialny rozdział! Czyżby Marco chciał być dawcą Leny? A potem coś.. ten teges, co nie? :D
    Chłopaki się o nią troszczą *.* Pozazdrościć tylko takich przyjaciół.
    W wolnej chwili zapraszam do siebie:
    http://bvb-love.blogspot.com/
    Julka,
    xxx

    OdpowiedzUsuń